czwartek, 7 czerwca 2012

Nigdy nie tęskniłam za Polską, za domem tak bardzo, jak teraz. Nie wiem czym to jest spowodowane... Może tym, że tyle rzeczy dzieję się w życiu moich bliskich, a ze względu na odległość nie mogę w pełni w tym uczestniczyć. Moja mama jest w ósmym miesiącu ciąży, także niebawem będę miała braciszka, bardzo się cieszę! Szkoda tylko, że taka różnica wiekowa będzie pomiędzy mną a nim, nie dość, że różnica wiekowa to jeszcze odległość . Mój młodszy brat M. właśnie składa papiery do szkoły średniej, to jest naprawdę niesamowite, ponieważ to jest mój młodszy brat i składa papiery do SZKOŁY ŚREDNIEJ, o jaaa jak ten czas leci... 
 Bardzo mi  przykro, że coraz rzadziej rozmawiam z moimi przyjaciółkami, oczywiście podtrzymujemy kontakt, rozmawiamy na skype, wysyłam sobie wiadomości od czasu do czasu, ale to nie to samo po tym, jak to spędzałyśmy razem w Polsce każdy dzień razem, to tak jakoś te parę minut na skype wydaje się być niczym. W Anglii było mi łatwiej miałam Grace i Marysię, którym naprawdę dużo zawdzięczam (Grace wróciła do Australii i dzieli nas duża różnica czasowa) To takie przykre, że chciałoby się być w wielu miejscach na raz, a nie można. To jest chyba największe moje utrapienie. Bo pomimo, tych wszystkich tęsknot, nie zmieniłabym mojej decyzji odnośnie wyjazdu, poznałam wspaniałych ludzi, usamodzielniłam się i wiele nauczyłam :) Tylko czasem tak jakoś załącza mi się takie myślenie... Powinnam być szczęśliwa bo w końcu bo wielu trudach i po ponad roku w końcu mieszkam w jednym państwie, zaledwie kilka minut od mojego chłopaka, ale tak czuję, że coraz mniej mnie przez to, że jakoś zatracam swoje 'cele życiowe'. Boję się, że jak nie podejmę teraz pewnych decyzji, to potem będę żałować, że np. nie wyjechałam ze względu na niego do USA, albo jak wyjadę, to że będę żałować, że zakończyłam, tak świetny związek. Mamy czasem pewne problemy i wkurza mnie niemiłosiernie czasem, ale mimo wszystko jestem wielką szczęściarą, że mam takiego kochającego chłopaka. Jednocześnie czuję się wielką szczęściarą i niewdzięcznicą, wiele osób by dużo oddało, za taką drugą połówkę wiele, ale ja wiecznie chcę czegoś innego, wiecznie mnie gdzieś ciągnie i nie mogę usiedzieć na tyłku, powiedzcie mi, że to nazywa się młodość proszę? Gdybym mogła go spotkać tak za 10 lat, kiedy już przeżyłabym, to co chcę przeżyć... Achhh

No to, to powyżej to takie wylanie swoich myśli na papier (Chyba Bon Iver tak na mnie działa), a co do au pair life - jest dobrze. Z dziewczynkami się świetnie dogaduję, wczoraj moją mała zbuntowana T. zaskoczyła mnie pozytywnie gdy wróciłam do domu na drzwiach zobaczyłam karteczkę : "Sabi idź do kuchni"|, tak więc poszłam do kuchni i zobaczyłam małe muffinka z karteczką obok, " Ten muffinek jest dla Ciebie, jako jeden z niewielu przeżył wybuch w piekarniku" - tak mi się bardzo miło zrobiło, już po tych ostatnich dwóch dniach, w które byłam sama z dziewczynkami w domu, zauważyłam naprawdę dużą zmianę w zachowaniu T. - naprawdę się stara, a ja to doceniam:)

Trochę się rozpisałam, ale jakoś lżej od razu :) 

2 komentarze:

  1. Hej, widziałam u Pilarki na blogu, że pisałaś ze jestes z Kalisza :-)
    Ja też jestem!
    Ale z tego, co widze nie przebywasz teraz w PL?
    Bo mogłybyśmy na kawkę wyskoczyć:)
    masz juz jakas host rodzinkę w usa?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, hej! :) Tak jestem z Kalisza! Jak miło, że ty też! Hmm Będę w Kaliszu 9 lipca i zostaję do 28 :) Na razie jestem au pair w Norwegii, ale myślę nad tym żebym w przyszłym roku pojechać do Stanów, ale to zależy czy uda mi się teraz zrobić prawo jazdy, bo niestety w liceum byłam zbyt przerażona żeby się o to zatroszczyć i teraz pokutuję! Którego lecisz do USA? Czytam mnóstwo blogów dziewczyn, które wybierają się do USA (Twojego też:) ) i dlatego daty już mi się totalnie mylą:) Jeśli się zgramy jakoś czasowo to z chęcią się z Tobą spotkam na jakąś kawkę:)

      Usuń