piątek, 27 kwietnia 2012

Łiiiiiiiiiikend!

Ten  weekend zapowiada się całkiem dobrze. Po pierwsze przyjeżdżają dzisiaj dziadkowie z Australii do mojej rodziny goszczącej i uwaga zostają na trzy miesiące... Mam nadzieję że będę miała okazję szlifować swój angielski! haha  Moja host mama powiedziała że pewnie będę miała z tego tytułu mniej obowiązków i nawet dostanę parę wolnych dni więcej także na razie jestem optymistycznie nastawiona! Dzisiaj jadę szukać mojego nowego laptopa! Sama nie wiem jaki w końcu mam kupić. Za dużo opcji...
Cieszę się na ten weekend ponieważ ostatnio dużo pracowałam. Dawno nie widziałam się z dziewczynami no chyba że uwzględnię szybką kawę w mieście w środę. Mam zamiar iść razem na imprezę w tę sobotę.  Już się nie mogę doczekać!

Miłego weekendu. 

środa, 25 kwietnia 2012

twins

Bliźniaczki to jednak spore wyzwanie natomiast bliźniaczki w okresie dojrzewania, buntu nastoletniego to TEKSAŃSKA MASAKRA! Ostatnio zostałam trzy dni sama z dziewczynkami (moimi podopiecznymi) i oczywiście pierwszy dzień był w porządku bawiłyśmy się świetnie lecz następnego dnia po powrocie ze szkoły istny diabeł w nie wstąpił były nie do zniesienia. Także postanowiłam, że dłużej tego nie będę tolerować i poprosiłam o wspólną rozmowę moją host mamę. Dyskutowałyśmy wszystkie w cztery przez dobrą godzinę. Dziewczynki złożyły masę obietnic no zobaczymy czy sytuacja  się zmieni.
Mój laptop ledwie zipie więc myślę że w najbliższym czasie będę musiała zainwestować w nowego. I co jeszcze nowego?  Hmmm wymyśliłam sobie, a raczej podjęłam decyzję w te wakacje dokonam pewnego cudu... a mianowicie zapiszę się i zdam egzamin na PRAWO JAZDY! tak to jest mój plan na te wakacje. Co prawda dostałam od mojej host mamy miesiąc wolnego w te wakacje i miałam pojechać na Białoruś i Ukrainę z przyjaciółką, ale mam pewne inne marzenie do zrealizowania, ale to opowiem o nim trochę później :)


Szczerze mówiąc długo zastanawiałam się nad tym czy przyjazd tutaj będzie dobrym pomysłem. Kompletnie inny język i ta skandynawska pogoda... Owszem trochę zajęło mi to aby przyzwyczaić się do ciągłych chłodnych wiatrów,  ale po pewnym czasie nawet polubiłam ten klimat. W Anglii często bolała mnie głowa od zmian pogody pięć razy dziennie. I w sumie jeśli chodzi o język to można dostrzec wiele podobieństw do angielskiego, nawet parę słów brzmi jak by były wzięte z polskiego;) Co ciekawe wszyscy mówią tutaj biegle po angielsku nieważne czy będziesz rozmawiać z siedmiolatkiem czy siedemdziesięciolatkiem ;) Owszem, aby dostać dobrze dobrą pracę wymagany jest język norweski. 
Ja uczę się powoli i dość opornie mi idzie to z racji mojego lenistwa i tego, że ze wszystkimi mogę dogadać się bez problemu po angielsku. 
Dwa tygodnie temu zaczęłam kurs dla początkujących, jak się okazało moja nauczycielka jest Polką mieszkającą od 8 lat w Norwegii. Kurs ten będzie trwać sześć tygodniu, czyli zostały mi jeszcze cztery. Na koniec będziemy pisać egzamin potwierdzający opanowanie języka norweskiego na poziomie A1. Na początku zastanawiałam się po co mi język, którego mogę jedynie używać w Norwegii?  Ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że fajnie by było nauczyć się języka tak tylko dla siebie, a nie z przymusu. Zresztą to zawsze fajnie wygląda w CV, a jaka reakcja ludzi, gdy możesz powiedzieć, że znasz norweski ;) 
Norwegia to przepiękny kraj niczym z bajki. Przyroda jest urzekająco spokojna. Warto zobaczyć!!! Wątpię żeby zamieszkała tu na stałe, ale to tylko dlatego, że ja to w jednym miejscu nie mogę usiedzieć...

Tutaj mieszkam: 

Preikestolen




Panorama miasta Stavanger: 





poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Pierwsze spotkanie i kapryśny Norwegian

Do Norwegii przylecialam 27 grudnia 2011 roku. Sama nie wiedziałam czego sie dokładnie spodziewać. Czy miałam obawy? Oczywiście, ze tak był to zupełnie nowy kraj dla mnie i to, ze wcześniej byłam au pair i miałam z tym jakieś obycie nie zmienialo tego, ze miałam obawy przed tym jaka będzie moja przyszła host rodzina, czy złapie z nimi dobry kontakt. Miałam opiekować sie dwiema blizniaczkani w wieku 12 lat, a jak powszechnie wiadomo to dość burzliwych wiek- hormony buzuja;)

Mało tego miałam małą "przygodę" na lotnisku, a mianowicie lecialam z Poznania do Oslo, a potem miałam przesiadke z Oslo do Stavanger także musiałam odebrac mój bagaz i przejść odprawę jeszcze raz. No niestety nie zgralo sie to wszystko w czasie. Mój pierwszy lot miał małe opóźnienie, po czym dość długo czekałam na moja walizkę. Gdy już tylko doszłam do punktu check in Okazało sie ze mój samolot startuje za 1O minut i na pewno już nie zdążę. Miałam duże szczęście, ponieważ dostałam drugi bilet na następny lot dwie godziny pózniej. Byłam MEGA zestresowana ponieważ wiedziałam ze moja nowa host rodzina jest w drodze na lotnisko w stavanger. Próbowałam sie dodzwonić do mojej nowej hostki ale nie odbierała. Zostawiłam więc wiadomość, w której poinformowalam ja o tym co sie stało. Założylam słuchawki, wlaczylam iPoda i czekałam na mój lot.

Co sie pózniej okazało cała moja goszczaca rodzina czekała na mnie na lotnisku... Było mi strasznie głupio. Chciałam dobić dobre pierwsze wrażenie no cóż Norwegian pokrzyżował mi plany. Oczywiście moja host mama zapewniła mnie, ze nic sie nie stało i ze razem z dziewczynkami zajęły pyszny obiad.
Dostałam duże ściski na powitaniu i miałam to dobre uczucie kiedy czujesz sie naprawdę bezpieczny i wiesz, ze jesteś w domu...

W skrócie

Żałuję, że wcześniej nie założyłam tego bloga mogłabym się z wami wtedy podzielić moim przygodami i odczuciami jakie mnie spotkały podczas mojego pobytu w Anglii… Teraz już nie opiszę tego aż tak szczegółowo. Ponieważ trochę czasu upłynęło.

Aczkolwiek jeśli ktoś miałby jakiekolwiek pytania proszę do mnie pisać chętnie odpowiem!

Rodzinę szukałam na własną rękę przez strony internetowe. Nie korzystałam z pomocy żadnych agencji.

Jeśli mam być szczera to wszystko ma swoje plusy i minusy. Przede wszystkim nie każdy może być au pair. Osoba, która się na to decyduje musi umieć się szybko klimatyzować lubić wyzwania i nie bać się!!!

Nie żałuję z pewnością tego, że się zdecydowałam na bycie au pair. Dzięki temu pod-szlifowałam swój angielski i zwiedziłam trochę Anglii. Moja rodzina goszcząca była hmmm jak by to ładnie ująć? Byli mili. Miałam swój pokój i łazienkę mieszkałam na parterze , oni z kolei mieli pokoje piętrze. Miałam dość dużo swobody. Zabrali mnie na wakacje do Hiszpanii (dwa tygodnie). Z dziećmi też złapałam bardzo dobry kontakt. Byłam bardzo szczęśliwa! Niestety sytuacja się trochę zmieniła po trzech miesiąc kiedy dzieci wróciły do szkoły miałam coraz więcej obowiązków. Niestety głównym moim zadaniem było sprzątanie domu dziećmi opiekowałam się jedynie godzinę dziennie. Jak już wspominałam pierwsze trzy miesiące były rewelacyjne, a później pokazali swoje prawdziwe obliczę… nie będę się na ten temat rozpisywać bo po co? Moja wspomnienia nie są już tak świeże i mogłabym być nieobiektywna w tym co piszę… Rozmawiałam z wieloma au pair w okolicy i zdania były zróżnicowane jedne były zadowolone drugie nie… Szczerze? Ja bawiłam się świetnie mimo wszystko i nigdy nie będę żałować, że zdecydowałam się na ten krok.. Po sześciu miesiącach bycia w Anglii postanowiłam się nie zrażać i zmienić rodzinę i tak ponownie spakowałam swoje całe życie w dwie walizki o łącznej wadze 42 kg i wyruszyłam do Stavanger.

au pair England

Nigdy nie przypuszczałam, że będę pracować jako niania. Pomysł ten zrodził się dwa miesiące przed egzaminem maturalnym. Byłam święcie przekona, że wyjadę na studia do Londynu, nawet złożyłam podanie. Wszystko było na dobrej drodze. Jedyne, co mi zostało to uczć się do egzaminów i czekać na późniejsze wyniki. Po czym nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego ogarnęło mnie uczucie paniki. Zadawałam sobie pytanie : „dlaczego chcę tam jechać?, ‘czy to mój kolejny kaprys ?” , „jak zamierzam sobie tam poradzić?” itd. Doszłam do wniosku, że mój angielski nie jest aż tak dobry żeby studiować. Szukałam najlepszego rozwiązania żeby jakoś z tego wybrnąć. Nie chciałam porzucać swoich kilkuletnich marzeń o Londynie. Stwierdziłam, że wszystko jest do przeskoczenia, jeśli ma się dużo chęci.

Pewnego dnia robiłam porządek w pokoju i znalazłam pudełko z gazetami, które gromadziłam od dobrych 4 lat. Zaczęłam je szybko sortować : ” Ta do kosza, ta się może jeszcze przydać (…)” i nagle w moje ręce wpadła cieniutka gazeta. Spojrzałam na okładkę, na której widniał szyld : „Au pair in America”. Pamiętam jak jeszcze w gimnazjum szukałam sposobów na szybką i skuteczną naukę języka angielskiego. Swego czasu zamawiałam mnóstwo broszur z różnymi kursami językowymi za granicą i wtedy dowiedziałam się o programie au pair. Oczywiście wtedy byłam zbyt młoda, aby zdecydować się na ten program miałam zaledwie szesnaście lat i brak jakiegokolwiek doświadczenia w opiece nad dziećmi.

To był znak na który czekałam!!! Teraz byłam starsza i w maju miałam skończyć liceum nic mnie już nie trzymało w Polsce, a to była świetna okazja do tego aby w łatwy i szybki sposób nauczyć się języka angielskiego . Bałam się tylko trochę odległość STANY ZJEDNOCZONE przecież to tak daleko… Wpisałam w wyszukiwarce słowo au pair i nagle wyskoczyły mi ogromne ilości linków z tym słowem. Co się okazało było mnóstwo agencji, które świadczyły taki usługi! Można było być au pair w każdym miejscu na świecie… Można było uczyć się jakiegokolwiek języka i tak zaczęłam przeglądać rodziny. Zarejestrowałam się na różnych portalach takich jak (greataupir.com , aupairwolrd.net czy findyouraupiar) w przeciągu kilku dni dostałam mnóstwo propozycji pracy z Niemiec, Nowej Zelandii, Francji itd. Ale ja byłam zdecydowana na Wielką Brytanie i to w okolicach Londynu. Pomyślałam, że to będzie najlepszy sposób na rozwiązanie mojego problemu z językiem angielskim. Stwierdziłam, że rok pomieszkam z brytyjską rodziną i przełamię się. Problem był tylko taki, że większość rodzin potrzebowała kogoś z prawem jazdy, którego ja do tej pory nie posiadam:P I jedyne doświadczenie jakie miałam w opiece na dziećmi to był mój młodszy o cztery lata brat i od czasu do czasu 9 letnia kuzynka. Myślałam, że moje szanse są marne, ale mimo to uwzględniłam te wszystkie informacje o mnie w liście do rodziny i udało się znalazłam wymarzoną rodzinę w małym miasteczku jakim jest Barley w Anglii. Odbyłam wiele rozmów na skype z różnymi rodzinami zanim znalazłam właśnie tę rodzinę. Zapowiadało się świetnie angielska rodzina z trójką dzieci, chłopcy w wieku pięć, siedem i dziewięć lat. Mieszkali w małym miasteczku 20 minut od Cambridge i 40 minut od Londynu. Byłam prze szczęśliwa!!! I tak zabukowałam bilety na 28 maja! Spakowałam całe swoje życie w 42kg i pojechałam…

Dzień pierwszy całego mojego życia.


Od kilku dni po głowie chodzą mi dziwne myśli ... Z jednej strony wkurza mnie to ,że wiecznie chcę jakiejś zmiany, że nie mogę usiedzieć na tyłku nawet wtedy, gdy wszystko się w moim życiu układa.  Wiecznie mnie rwie gdzie w nieznane, dalekie. Może to właśnie jest młodość? ;)

Co do dzisiejszego dnia to spędziłam go dość leniwie. Wstałam około 10 po czym zeszłam na dół aby obudzić dziewczynki, a tu MEGAniespodzianka... nie spały od 8 i siedziały cichutko jak myszki pod miotłą , bo nie chciały mnie budzić. W nagrodę za to zrobiłam im naleśniki na śniadanie. Po obiedzie, według obietnicy poddałam się ich zabiegom kosmetycznofryzjerskim i pozwoliłam się im umalować i uczesać.  Było naprawdę bardzo zabawnie zrobiłyśmy parę śmiesznych fotek.
To był bardzo dobry dzień :)

Tak na koniec  tej notki chciałabym napisać kilka słów o sobie. Mam 20 lat po zdaniu matury spakowałam swoje całe życie w 42 kg i wyjechałam do Wielkiej Brytanii.  Londyn to było moje największe marzenie. Mieszkałam tam sześć miesięcy po czym znowu spakowałam całe swoje życie w 42 kg i przeprowadziłam się do Stavanger w  Norwegii. Mam zamiar pisać o tym co dzieję się w moim życiu od dzisiaj, ale pewnie w późniejszych notkach będę wracać wspomnieniami do tego co było wcześniej. Do mojego SUPERmarzenia Londyn i przeprowadzki.